Przychodzi taki czas, że człowiek wznosi się ponad to, co jest. Ponad troski, zmartwienia, kłopoty. Zaczyna traktować obecne życie tak, jakby je obserwował z boku, jakby był tylko jego gościem. Tego co się wydarza, tego co mu się wydarza, tego co będzie. Zaczyna obserwować to co jest, to co ma, wiedząc ze to tylko na chwile. To co widzi, to co czuje, i te osoby, które spotyka to na chwile. Przychodzi taki czas, że właściwe wszystko traci sens, co myślał że jest sensem. Wszystkie marzenia się rozmywają. Wcześniejsze pragnienia, które były tak mocne, dziś już wygasły. Strach przed kolejnym dniem, już odszedł. Opada iluzja, za iluzją, która już tak nie boli, gdy pęka cześć nas. Sen jest iluzja, a iluzja życiem. Przychodzi taki czas, że człowiek jest nagi, i jest taki pusty. Jest jak ziarenko piasku, jak kropla wody, jak pyłek wszechświata. Ale warty całej pustyni i całego oceanu, warty całego wszechświata.