Cierpienie

Cierpienie jest oznaką braku pokory i oznacza, że człowiek coś trzyma i nie chce puścić. To może być majątek, dziecko, przekonania, wydarzenie, uczucie, emocje, cokolwiek. Oczywiście może nadal to trzymać, żeby tego nie stracić, ale nadal będzie cierpiał. Cierpienia można doświadczyć również z powodu braku kolejnego doświadczenia, kiedy czekamy na nie i nic się nie wydarza, z powodu kurczowego trzymania się bieżącego. 
Cierpienie jest odwrotnością przyjemności. Prawdopodobnie przed doznaniem cierpienia było doznanie przyjemności. Są pewne zasady, które wyrównują potencjały między nimi – po to, żeby się zharmonizowały. Jeśli ktoś jest uważny i wie o tym, a zaznał przyjemności, czasami sztucznie i na krótko wywołuje cierpienie, żeby powstała równowaga i nadal oddaje się dłuższej przyjemności. Taka technika sprawdza się w tym wymiarze, jednak człowiek jest istotą wielowymiarową i wszystko wyrównuje się i tak w innej przestrzeni. Przyjemność jest swego rodzaju usypiaczem, daje poczucie komfortu, lecz utrzymywana za długo, zamienia się w narkotyk. Przyjemność może występować pod różnymi postaciami: seksu, używek, jedzenia, komplementów, zbierania wiedzy lub kosztowności, spełnionych oczekiwań, własnych sukcesów lub celów, rywalizacji, długotrwałej euforii, wszystkiego tego, co przedłuża równowagę danego zmysłu. Trwanie przyjemności wymaga od nas dodatkowej uwagi, żeby się w niej nie zatracić. Trzeba mieć świadomość obserwatora, jak byśmy stali obok i byli jedynie świadkami tego, co się wydarza, podobnie jak to robimy w kinie, kiedy oglądamy film. Wyrobienie w sobie takiego nawyku pozwala nam utrzymać w sobie środek pomiędzy przyjemnością a cierpieniem, ale pod jednym warunkiem: w stanie cierpienia będziemy zachowywać się podobnie, czyli będziemy przyglądali się mu, a nie uciekali od niego. Zarówno cierpienie, jak przyjemność trzeba uszanować i zrozumieć, dlaczego się pojawiło w naszym życiu. Uważna obserwacja jednego i drugiego daje pełne zrozumienie obydwu. Czasami łatwiej jest zrozumieć cierpienie przez pryzmat czystej przyjemności dla ciała lub umysłu, niż przez uciekanie od niego lub identyfikowanie się z nim. Pojawi się wtedy zrozumienie, iż oba te stany są dla nas tłem i są nierozerwalne, a ich wspólnym mianownikiem jest pragnienie, realizowane poprzez myśli lub zmysły.
Zmysły również naciskają na umysł, gdy nie są w równowadze i w ten sposób tworzą emocje. Powstałe emocje wywołują pragnienia, z czasem mogąc zamienić się w obsesje, które są przyczyną cierpienia. Cierpienie jest ucieczką od tego, co się poznało lub tego, czego się spodziewa. Cierpienie jest związane z czasem oraz identyfikacją z „ja” lub „moje”. Jeśli człowiek nie cofa się myślami w to, co było kiedyś i nie wybiega myślami w to, co ma być, wówczas nie cierpi. Podobnie, człowiek nie cierpi wtedy, kiedy jego myśli nie dotyczą jego samego lub nie są związane z tym, co jest jego. Łatwo można to zaobserwować, kiedy na ulicy wypada komuś telefon komórkowy, w którym rozbija się ekran – nie pojawia się w nas uczucie cierpienia. Natomiast, kiedy spadnie nasz ukochany telefon, z którym nie rozstajemy się nawet na chwilę i w nim rozbije się szybka, wtedy możemy zacząć cierpieć z tego powodu i martwić się, co to będzie oznaczać dla nas w przyszłości. Oba telefony były tej samej marki i tyle samo kosztowały, ale tylko jedna z tych sytuacji wywołała w nas cierpienie i nie chodzi tu przecież tylko o samą wartość telefonu. Oczywiście, telefon jest tylko przykładem wartości materialnej, ale może to być również nasza myśl, która jeszcze się nie zmaterializowała i zawiera w sobie jakąś intencję. Sama intencja sprzeciwu wobec siebie lub życia, niezgoda na to, co się wydarzyło, co zostało nam zabrane lub dane, rodzi w nas bunt i gniew, z których powstaje cierpienie. Należy się przyjrzeć, dlaczego tak się dzieje, że cierpimy, albo mamy z czegoś przyjemność. Kiedy ktoś lubi lody truskawkowe, to powodem tego może być przyjemny smak truskawki, moment dotyku zimna do podniebienia lub krótka chwila przed tym stanem. Podobnie jest w cierpieniu, również trzeba uchwycić jego źródło, zlokalizować, gdzie się znajduje. Nie da się tego zrobić przez szukanie na zewnątrz, w innych ludziach, wydarzeniach, historiach, ani poprzez uciekanie od tego. Trzeba to zrobić w sobie. Gdy człowiek się zatrzyma, wyciszy, wejdzie w uczucie, podobnie jak w doświadczeniu lizania loda o smaku truskawkowym, wtedy zobaczy to, co trzyma w sobie. Zauważy, gdzie jest zatrzymana energia, ten uwierający bąbel, wyczuje go, będzie obserwował długo i uważnie, i w końcu zrozumie. W tym momencie następuje spontaniczna wolność, dająca moc i siłę, płynącą z własnych korzeni. Zobaczy wtedy wyraźnie, że to w nim jest powód cierpienia, że są to wszelkie identyfikacje z formami, wspomnienia przyjemności, poszukiwania szczęścia, radości, sensu życia, lęki przed tym, co będzie i skumulowany strach. Kiedy zrozumie, iż to wszystko jest częścią jego samego, zobaczy, że tego nikt inny poza nim nie zauważa, bo nie ma tego na zewnątrz i nie ma już potrzeby oceniania, nazywania, krytykowania. Pozostaje tylko akceptacja, która daje wolność od cierpienia.